Czytaj dalej Refleksja biegacza: Żeby przyspieszyć, najpierw trzeba czasem trochę zwolnić
Biegam i pomagam: Bieg dla Stasia
03.10.2015 w warszawskim Parku Skaryszewskim odbędzie się Bieg dla Stasia. Bieg zostanie rozegrany na dystansie 5 km. I choć każdy zawodnik będzie miał zmierzony czas, nie wymiar sportowy będzie w tym dniu najważniejszy. Tego dnia będziemy przeganiać SMA!
Biegniemy dla małego Stasia, który walczy z chorobą SMA (rdzeniowy zanik mięśni). Dochód z pakietów startowych przekazany zostanie na rehabilitację i pobyt Stasia za granicą na badaniach klinicznych.
Zarejestruj się na stronie: https://online.datasport.pl/zapisy/portal/zawody.php?zawody=1847, zaproś znajomych i biegnij z nami dla Stasia. Razem przegonimy SMA!
Strona zawodów na Facebooku:
https://www.facebook.com/events/1633476206901395/
Bieg będzie dobrą rozgrzewką dla startujących następnego dnia w Biegnij Warszawo 😉
Ja już jestem zapisana. A Ty? Dołącz, warto!
Zawody biegowe: The Color Run by PZU – najbardziej kolorowe 5 km w moim życiu
Ostatnio zamieściłam na blogu krótką fotorelację z tego biegu, postanowiłam jednak napisać o nim jeszcze kilka słów.
Czytaj dalej Zawody biegowe: The Color Run by PZU – najbardziej kolorowe 5 km w moim życiu
Zawody biegowe: Fotorelacja z The Color Run by PZU – najweselszych 5 km :)
Co tu dużo pisać – najlepiej sami to zobaczcie 😉 Było kolorowo, radośnie, energetycznie.
Później coś jeszcze na temat tego biegu napiszę 😉 Niech moc kolorów będzie z Wami! 🙂
#happiest5k #thecolorrun #zawodybiegowe #biegna5km #kolor #radość
Konkurs: Do zgarnięcia pakiet na The Color Run

Zawody biegowe: Jak nakręciłam się na parkrun w maju
Udział w biegu jest bezpłatny, trzeba jedynie pamiętać, aby na bieg zabrać ze sobą swój Indywidualny Kod Uczestnika, nadawany podczas rejestracji (który można wydrukować samodzielnie lub kupić na stronie www.kodyparkrun.pl w formie plastikowych kart i/lub zawieszek do kluczy wspierając inicjatywę parkrun) oraz pobrać po przekroczeniu mety zwrotny token i podejść z nim do wolontariusza, który skanuje kody. Na podstawie tych odczytów opracowywane są wyniki końcowe biegu.
Parkrun to wspaniała inicjatywa. Poza tym, że można pobiegać po pięknym parku, to można jeszcze poznać ciekawych ludzi z tą samą biegową pasją 🙂

Zawody biegowe: Grand Prix City Trail Warszawa 2014/2015 – finał z przytupem!
W sezonie 2014/2015 zawody odbywały się w 11 miastach: Bydgoszczy, Gdańsku, Gdyni, Katowicach, Lublinie, Łodzi, Olsztynie, Poznaniu, Szczecinie, Warszawie oraz we Wrocławiu. Cały cykl rozpoczął się 11 października 2014 w Lublinie, a zakończy się 29 marca 2015 w Katowicach.
Żeby zostać sklasyfikowanym i otrzymać pamiątkowy medal należało wziąć udział w 4 z 6 biegów, przy czym można było startować w różnych miastach. Rejestracji można było dokonać elektronicznie (nie później niż na 3 dni przed zawodami) lub na miejscu w dniu imprezy w biurze zawodów. Opłaty startowe były zróżnicowane i zależały od terminu wniesienia
wpisowego. Do drugiej edycji włącznie można było wnieść opłatę za pakiet
wszystkich biegów, co pozwalało obniżyć koszt udziału w zawodach.
Każdy uczestnik biegu głównego otrzymywał numer startowy (stały na cały cykl, który po każdym biegu trzeba było zwrócić i odebrać przed kolejnym w biurze zawodów) oraz chip do pomiaru czasu (zwracany po każdym biegu). Po ostatnim biegu można było zatrzymać swój numer startowy na pamiątkę. Nie wiem jak Wy, ale ja kolekcjonuję swoje numery startowe.
Grand Prix City Trail Warszawa
ostatnich zawodach pobiegłam jednak w butach Crivit z najnowszej kolekcji biegowej
Lidla i choć nie są one raczej z założenia przeznaczone do biegania w terenie, to dobrze
się sprawdziły. W każdym bądź razie nie bałam się o swoje stopy w momencie spotkania z korzeniem czy kamieniem. Zdecydowanie bardziej martwiło mnie błoto, bo trochę się wybrudziły, ale przynajmniej przeszły chrzest bojowy 😉
12.10.2014 Grand Prix City Trail Warszawa I – 00:30:31 – relację z pierwszej edycji zamieściłam wcześniej na blogu: tutaj.
14.12.2014 Grand Prix City Trail Warszawa III – najlepszy życiowy czas po raz pierwszy: 00:29:02
Pamiętam, że bieganiu towarzyszyła mżawka, mimo wszystko udało mi się pobić swój dotychczasowy rekord na dystansie 5 km 🙂
11.01.2015 Grand Prix City Trail Warszawa IV – najlepszy życiowy czas po raz drugi: 00:28:05.
To był początek mojej współpracy z trenerem, bieg ten potraktowaliśmy więc jako sprawdzian mojej formy. Motywacja była więc duża i mimo sporego wiatru udało się wybiegać “życiówkę”:)
Tego dnia uczestniczyłam jeszcze w 9. Biegu “Policz się z cukrzycą” odbywającym się w ramach 23. Finału WOŚP.
15.03.2015 Grand Prix City Trail Warszawa VI – najlepszy życiowy czas po raz trzeci: 00:27:24.
Moja aktualna życiówka. Coś czuję, że prędko jej nie pobiję ;), ale będę się starać zbliżyć do moich wymarzonych 25 minut. Start w tych zawodach podbudował mnie przed półmaratonem – w końcu udało mi się wybiegać PB po 6 tygodniowej przerwie w treningach. Oczywiście, takie tempo na całym dystansie półmaratonu nie jest dla mnie osiągalne, ale zaczynam wierzyć, że dobiegnę do mety;)
Klasyfikacja generalna całego cyklu:
K 64/129, K30 32/59
Podsumowanie warszawskiej edycji będzie miało uroczysty charakter i odbędzie się 30.03 o godz. 18:30 w Hotelu Radisson Blu Sobieski (Plac Zawiszy 1). Tego dnia nagrodzeni zostaną zwycięzcy klasyfikacji generalnej – pięć kobiet i pięciu mężczyzn (m.in. mój Trener – Jakub Karasek W nogi – czyli rzecz o bieganiu, który zajął 4 miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu), a także kategorii wiekowych – trzy kobiety i trzech mężczyzn w każdej (Kuba zajął 2. miejsce w kategorii M20). Nagrody dostaną również uczestnicy cyklu dla dzieci i młodzieży – City Trail Junior. Każdy, kto ukończył co najmniej 4 biegi otrzyma pamiątkowy medal, czyli m.in ja 😉
Nocne bieganie, czyli ON THE RUN w Łazienkach Królewskich
Ponieważ w tym roku postanowiłam bardziej regularnie pisać relacje z zawodów, w których brałam udział, a tymczasem w niezbyt jeszcze starym 2015 zalegam już z dwiema, tym razem zdecydowałam się pójść nieco na skróty i tak oto wklejam post z mojej strony na Facebooku.
(function(d, s, id) { var js, fjs = d.getElementsByTagName(s)[0]; if (d.getElementById(id)) return; js = d.createElement(s); js.id = id; js.src = “//connect.facebook.net/pl_PL/all.js#xfbml=1”; fjs.parentNode.insertBefore(js, fjs); }(document, ‘script’, ‘facebook-jssdk’));
Podsumowując, życzę sobie i Wam więcej takich imprez! 🙂
A na dokładkę wklejam zdjęcia medalu, który świeci w ciemności, choć może na zdjęciu tak dobrze tego nie widać 🙂
Bieg na Piątkę, czyli kiedyś przebiegnę ten maraton!
Szybko po Woli i City Trail, czyli cały dzień w biegu
12.10.2014 r. wzięłam udział w dwóch biegach – zamykającym cykl Szybko po Woli i w inaugurującym Grand Prix City Trail. Pierwszy startował o 10:00, drugi o 15:00. I jak na biegowy dzień przystało, rozpoczęłam go… biegająco;)
Szybko na Wolę, czyli “Szybko po Woli”
Po pierwsze – zaspałam! W biegu śniadanie, biegiem na autobus, biegiem do biura zawodów, które miało być zamknięte na 15 minut przed startem… Wolałam zdać się na komunikację miejską, bo obawiałam się, że mogłabym mieć trudności z parkowaniem. Poza tym, mogłam na bieg dojechać jednym autobusem. Na miejscu okazało się, że z parkowaniem problemu by nie było, a w kolejce do biura zawodów nie byłam ostatnia;) Trochę obawiałam się, że nie “ogarnę” trasy, która wiodła dość krętymi alejkami Parku Szymańskiego, którego dobrze nie znałam. W trakcie biegu okazało się, że obawiałam się niepotrzebnie, bo trasa była dobrze oznakowana.
Źródło: www.szybkopowoli.pl
Szybko po Woli był cyklem 6 biegów na dystansie 10 km, który odbywał się we wspomnianym Parku Szymańskiego na warszawskiej Woli. Tym razem nie miałam szans na medal, bo warunkiem otrzymania takowego było ukończenie trzech z rozegranych wcześniej 5 biegów (szósty bieg nie był uwzględniany w klasyfikacji cyklu). No, ale nie dla medali przecież biegam (choć dla mnie osobiście są one miłą pamiątką udziału w biegu), więc postanowiłam się zapisać.
Trasa biegu była wytyczona po 2500 m pętli, którą trzeba było pokonać czterokrotnie. Pomiar czasu odbywał się na podstawie odczytu kodu kreskowego znajdującego się na zwrotnym numerze startowym. Pierwszy raz uczestniczyłam w biegu, w którym nie było chipów. Skoro mowa o czasie, to udało mi się ukończyć bieg z wynikiem 01:01:40. Mimo, że zajęłam 87 miejsce na 95 możliwych w kategorii open (uplasowałam się więc pod koniec stawki), to był to mój najlepszy jak do tej pory wynik na tym dystansie:) Zwycięzca biegu, Bartosz Olszewski z klubu Warszawiaky (czas 00:33:40) i znany szerzej jako warszawskibiegacz.pl, kończył drugie okrążenie, kiedy ja kończyłam swoje pierwsze;) Logo biegu, ślimak, ma więc ze mną dużo wspólnego;) Najlepsza wśród pań była Agnieszka Sulik (Dead on Arrival, czas 00:42:28).
Po biegu odbyło się wręczanie nagród zwycięzcom biegu, jak i całego cyklu. W zasadzie chyba każdy uczestnik trzech biegów z cyklu otrzymywał upominek od Organizatorów. Na koniec było losowanie nagród dla wszystkich uczestników ostatniego biegu, którzy wrzucili do specjalnego pudełka karteczkę ze swoim numerem startowym. Udało i mi się wylosować upominek zwany “bufhalfem”*. Przy okazji dowiedziałam się, że tak się nazywa wielofunkcyjna opaska (komin), która może posłużyć jako opaska właśnie, szalik lub czapeczka. Każdy pewnie może z niej sobie “ukręcić” element garderoby według własnego uznania:)
Bieg odbywał się raczej w kameralnej i bardzo sympatycznej atmosferze. Uśmiechnięci Wolontariusze na trasie, Prowadzący imprezę Jan Goleń odczytujący nazwiska osób przekraczających bramę mety na każdym okrążeniu, grupka dopingujących Kibiców przy mecie… Po pierwszym okrążeniu zobaczyłam wśród nich Brata, który przyjechał mi pokibicować. Taka niespodzianka:) No i dzięki Bratu mam kilka zdjęć z biegu.
Na uczestników biegu za linią mety był punkt z wodą i izotonikiem, który czekał na biegaczy po każdym okrążeniu. A po biegu woda, banany i drożdżówki. Jedynie “tojtoje” dojechały z poślizgiem, już po starcie, ale na miejscu były parkowe, tylko nie wiem w jakim stanie, bo nie sprawdzałam;)
Mam nadzieję, że “Szybko po Woli” będzie odbywać się w przyszłym roku, bo udział w biegu finałowym zachęcił mnie do udziału w kolejnym cyklu.
* zapewne od opasek firmy Buff®, więc może zapis “Buff Half “byłby tu bardziej odpowiedni, nie mam jednak pewności, bo z tą nazwą miałam styczność po raz pierwszy, a na moim bufhalfie żadne logo nie stoi;) Powyższy zapis jest wynikiem moich osobistych dociekań, które polegały na odtworzeniu nazwy owego przedmiotu zasłyszanej po raz pierwszy i skojarzenia jej (wyleciała mi zaraz po biegu z głowy) z opaskami wyżej wymienionej marki:) To tak jak adidasy i adidas;)
Goniąc (na) start, czyli “City Trail
Z Woli szybko wróciłam do domu, tam błyskawicznie się ogarnęłam i pojechałam, tym razem samochodem, na Młociny. Po drodze zgarnęłam Brata. Domyślałam się, że może być problem z parkowaniem, ale komunikacją byśmy nie zdążyli. Na miejscu okazało się, że tym razem słusznie się obawiałam, bo faktycznie nie było wolnych miejsc parkingowych. Był już kwadrans po 14:00, a biuro zawodów miało być czynne do 14:30. Brat wysiadł więc, żeby mógł nas zapisać na bieg (przegapiliśmy termin zapisów przez internet), a ja wyruszyłam z misją zaparkowania mojej Błękitnej Strzały. Planowałam porzucić ją po drugiej stronie ul. Pułkowej (nie Pułkowskiej, jak informowała wolontariuszka biegu) i teleportować się (przecież musiałam się przemieścić się błyskawicznie, tylko teleportacja wchodziła więc w grę;)) na polanę w Lesie Młocińskim.
O ile z parkowaniem szczęśliwie poszło gładko, to z teleportacją szło gorzej i musiałam użyć swoich nóg, żeby się dostać do biura zawodów. Oczywiście nogi musiały biec (a ja na nich;)).
Kiedy dotarłam na miejsce, podpisałam oświadczenie uczestnika (pobrane i wypełnione już przez Brata) oraz odebrałam zwrotny numer startowy – 512, który będzie obowiązywał w całym cyklu i (także zwrotnego) chipa – do pomiarów czasu.
Pewnie zdążyłabym zapisać się w biurze osobiście, bo szczęśliwie działało jednak dłużej. Jednak start miał być już za 15 min, a od biura zawodów miejsce startu było oddalone o 1,3 km. Zostawiliśmy rzeczy w depozycie i początkowo szybkim, a potem jeszcze szybszym krokiem ruszyliśmy na miejsce startu. Końcówkę przebiegliśmy:) Przynajmniej mieliśmy możliwość rozgrzania się przed biegiem, bo wystartowaliśmy chyba w 3 minuty po dotarciu na linię startu.
Trasa biegu była dobrze oznakowana, widziałam numer każdego pokonanego kilometra. Biegłam w miarę równym tempem. Trasa składała się z dwóch, ale nie identycznych, pętli. Pierwsze okrążenie było nieco krótsze, niż drugie.
Źródło: www.citytrail.pl
Trasę udało mi się pokonać z czasem 30:31 brutto. Zegarek pokazał nawet lepszy czas:), bo mierzyłam go od momentu przekroczenia linii startu do mety.
Trasę i miejsce biegu wspominam sympatycznie. Jednak uważam że organizacyjnie kilka rzeczy można poprawić.
1. Nie wiem, czy dobrym pomysłem było oddalenie startu od biura zawodów – miejsca gdzie odbiera się numery startowe i gdzie znajduje się depozyt oraz przebieralnia. Biuro zawodów (dla mnie to akurat dobrze;)) działało niemal do ostatniej chwili przed startem, więc może to wskazywać na to, że ilość uczestników zaskoczyła Organizatorów. Choć z drugiej strony można też zastosować powiedzenie – “Kto późno przychodzi, ten sam sobie szkodzi”, więc się tego oddalenia startu od biura zawodów tak mocno nie czepiam;). Można jednak było ustawić jeszcze kilka znaków po drodze ze strzałkami wskazującymi miejsce startu. Tak, żeby było wiadomo, że idzie się we właściwym kierunku:)
2. Przebieralnia – właściwie była jedynie zadaszeniem (namiot bez ścianek bocznych). Myślę, że niektóre osoby mogły czuć się skrępowane przebierając się publicznie. Nie każdy ma ochotę świecić gatkami, tudzież biustonoszem przed innymi.
3. Nie widziałam “tojtojów” w pobliżu biura zawodów. Może hasło biegu “Krok do natury” potraktowane zostało w tym aspekcie zbyt dosłownie;)
4. Miejsca parkingowe – tu właściwie nie ma co narzekać, bo miejsc parkingowych było tyle ile było. W końcu zawody odbywały się w Parku, miejscu ogólnodostępnym, nie wyłączonym z normalnego ruchu. Jednym udało się więc zaparkować bliżej, innym dalej. Pewnie fakt, że tego samego dnia odbywały się wyścigi osób biegających z psami miał tutaj także znaczenie, część miejsc była jeszcze zajęta przez ich uczestników. Ale nigdy nie byłam w Parku Młocińskim w niedzielę, więc nie wiem jak tam sytuacja wygląda kiedy nie odbywają się żadne imprezy. Może wcale nie jest lepiej;) Szkoda tylko, że dopuszczono, aby jeden z samochodów stanął na trasie biegu. Organizatorzy co prawda ostrzegali później w tym miejscu w trakcie biegu o nagłym zwężeniu trasy, ale to jedno miejsce chyba można było jakoś zarezerwować.
5. Kosze na śmiecie – a raczej ich brak przy punktach żywieniowych. Można chyba było przygotować jakieś worki na śmiecie.
Są to jednak tylko drobne uwagi, które nie rzutują na całokształt tej sympatycznej imprezy. Mam nadzieję, że będę mogła wziąć udział we wszystkich biegach z tego cyklu. Przynajmniej tak planuję:)